Zanim przejdę do rzeczy, chciałabym zaznaczyć, że kiepska jakość zdjęć w tym wpisie nie była intencjonalna. Po prostu z wrażenia, że to już 5 urodziny Filipa nawaliłam z robieniem zdjęć. A te które zrobiłam były zrobione na szybko, bez przygotowania i gdyby nie to, że zapowiedziałam i przygotowywałam ten wpis od tygodnia pewnie gdyby zależało to od zdjęć nigdy by się nie pojawił. Obiecuję poprawę i większą dbałość o materiał zdjęciowy!
Wyjątkowość tegorocznych urodzin Filipa to również postawienie na robienie najważniejszych elementów urodzin ręcznie. O prezencie, który uszyłam już czytaliście. Czas zatem na drugi bardzo istotny, i raczej niezbędny, składnik urodzin – tort. Tytułem wstępu dodam, że moje umiejętności z robienia tortów są mniejsze niż umiejętność szycia.
Do rzeczy, jeśli myślicie że tort również był moim pomysłem szybko Was wyprowadzę z błędu – to kolejny szalony pomysł M z kategorii “przecież to takie łatwe”. Co należy rozumieć tak: ja nie mam zdolności do pieczenia ciast, ale Tobie (czyt. Mi) wychodzą świetne, więc i z tortem tak będzie. O naiwności! Gdybym wiedziała na co się godzę chyba nigdy by ten tort nie powstał.
Ale do rzeczy, bo koniec końców nie taki diabeł straszny 😉
W związku z tym, że był to mój pierwszy tort nie mogło być skomplikowanie (tak, tak w międzyczasie tworzyłam Olafa). M stwierdził, że koniecznie muszą być owoce, dla mnie niezbędna jest czekolada 😉 i tak powstał…
Tort śmietankowy z mango i polewą czekoladową
Nie jest może najpiękniejszy ale to mój pierwszy tort i myślę, że po kilku razach będzie lepiej 😉 Niemniej gościom oraz solenizatowi bardzo smakował, a to cieszy najbardziej.
Gdybyście chcieli spróbować swoich sił poniżej krótka lista warstw (od dołu):
- Biszkopt nasączony ponczem cytrynowym
- Krem śmietankowy z mascarpone – przepis tutaj
- Biszkopt nasączony ponczem cytrynowym
- Mus z mango
- Biszkopt nasączony ponczem cytrynowym
- Owoce tropikalne
- Biszkopt nie nasączony
- Polewa czekoladowa (wg przepisu z tortu Sachera)
Jakich błędów unikać? Biszkopt trochę za bardzo namoczyłam i zaczął się rozjeżdżać, nie łatwo było przenosić warstwy. Polewa i krem były pyszne ale niestety nie zdążyły stężeć (muszę zdecydowanie wydłużyć czas schładzania). Strzałem w dziesiątkę z kolei okazało się mango, które zdobyłam dzięki przypadkowej pomyłce M w sklepie – zamiast mango kupił pulpę z mango, w dodatku zupełnie nieświadomie.
Pychota!