Druga połowa listopada to czas wyjątkowy – czas urodzin Filipka. W tym roku wyjątkowy z uwagi na równe 5 urodziny! Postanowiłam, że i prezent musi być wyjątkowy. Zależało mi aby był unikatowy, by był prawdzie Filipkowy. Cóż zatem piękniejszego mogłabym dać od prezentu samodzielnie uszytego. Problem miałam tylko z wymyśleniem co miałoby to być. Nieodzowna okazała się pomoc M, który wie najlepiej jakie bajki i czy aktualnie Fifi się interesuje. Tak, to tak jakbyście naiwnie myśleli, że faceci to nie duże dzieci 😉 I tu nastąpiło moje pierwsze zwątpienie – Olaf z Krainy Lodu miałby być tą super zabawką? Przecież to typowo dziewczęca bajka! Cóż słowo się rzekło i jakiś miesiąc temu rozpoczęłam prace nad Olafem. Tak wiem, sporo, ale moje zdolności szyciowe są na poziomie baardzo początkującym więc na tak zaawansowany (jak na mnie) projekt potrzebowałam czasu i odpowiedniego przygotowania. Poniżej krótki opis moich przygotowań:

1. Wykrój, czyli aby było perfekcyjnie musi być projekt

Nie ukrywam szukałam czegoś gotowego, ale nie było, skorzystałam więc z szablonu z oficjalnej strony Disneya, który przerobiłam pod swoim kątem. Jako, że Olaf miał mieć finalnie około 50cm, miałam też trochę pracy z dostosowaniem proporcji. Potem wystarczyło projekt wydrukować i nanieść na odpowiednie materiały.

2. Materiały, czyli dylematy przy tworzeniu drobiazgów

Miałam z nimi sporą zagwozdkę, przeczuwałam, że nawet 0,5mb minky każdego koloru to będzie za dużo długo myślałam co zrobić, kiedy jak na zawołanie w moim ulubionym sklepiku pojawiły się zestawy minky. Wyobraźcie sobie mój zachwyt gdy zobaczyłam zestaw z prawie wszystkimi potrzebnymi kolorami. Nie myślałam długo nad decyzją. Trzeba było tylko poczekać na przesyłkę.
I tak z moich miesięcznych przygotowań do projektu zostało mi mniej niż kilka dni na wykonanie. Ale czego się nie robi dla dziecka.

3. Wykrawanie minky, czyli jak przenieść pomysł na materiał i go nie sknocić

Paczka dotarła! Czas na wykrawanie materiału. Niby prosta rzecz a potrafi zająć całą nockę. Zwłaszcza gdy chodzi o projekt dla przedszkolaka, który ma być niespodzianką.

4. Szycie, wypychanie, finiszowanie, czyli pomocnicy na wagę złota

Kolejne 2 nocki spędziłam na szyciu. Szycie z samego minky? Uff, nie było łatwo, ale chyba najgorsze było naszywanie elementów buzi Olafa. A zwłaszcza brwi, które zrobiłam z jedynego czarnego materiału – czarnego prążkowanego ściągacza. Odpuściłam wszywanie go na maszynie i szyłam ręcznie. To były moje pierwsze aplikacje. Wyszły w porządku, choć mogłoby być lepiej. By polepszać swoje umiejętności trzeba ćwiczyć. Następnym razem na pewno będzie lepiej. Przy finiszowaniu Olafa, w noc urodzin nieodzowna była znów pomoc M – tym razem w wypychaniu! Dotrwałam chyba do 6, kiedy zaczęłam przysypiać z igłą w dłoni zszywając części Olafa.

5. Olaf gotowy, czyli wręczenie prezentu

Najlepszy moment – wręczenie prezentu solenizantowi! ( czy jubilatowi? Nigdy nie pamiętam który jest z jakiej okazji) Ten zachwyt w jego oczach byłwart tych wszystkich zarwanych nocy. A jego duma, że ma coś czym inne dzieci są zachwycone? Bezcenna! Tak dobrze widzicie, wersja 1, czyli ta węczana w dniu urodzin nie miała doszytych guzików, o których zapomniałam i doszywałam po, wraz z ręką która uległa kontuzji 😉


Kolejne przygody tworzenia z okazji urodzin w kolejnym wpisie. Oczekujcie czegoś wyjątkowego będzie inaczej niż zwykle 😉