Ten rok był zdecydowanie rokiem trzecich tomów i w zasadzie wszystkie zostawiały mnie w jakimś otumanieniu, poczuciu pustki, że to już koniec. W takim poczuciu ciężko napisać cokolwiek o książce, która zachwycała od pierwszych do ostatnich stron. Ale skoro jesteśmy przy zakończeniach, opowiem Wam kilka słów o powieści, która była ze mną przez cały ten rok – pierwszy tom Trylogii lwowskiej był pierwszą recenzją, którą napisałam w tym roku. Jeśli nie znacie Trylogii lwowskiej, zapraszam Was na recenzje poprzednich tomów:
Czy warto było czekać na 3 tom?
- Autor: Joanna Wtulich
-
Tytuł: Brzask i zmierzch
-
Cykl: Trylogia lwowska, tom 3
-
Liczba stron: 304
-
Data premiery: 13.10.2021
-
Wydawnictwo: Lira
To czego nas nauczyła Joanna Wtulich przez ten rok z Trylogią lwowską to, że jak nikt potrafi w cliffhangery! I to tak, że ma się ochotę wykrzyczeć – ale dlaczego? Dlaczego w takim momencie? A potem te miesiące wyczekiwania co będzie dalej. Na początku, po pierwszym tomie wydawało się prawie oczywiste, że kolejny tom musi nas zaskoczyć. I tak też się stało. Gracja z jaką Joanna Wtulich potrafi lawirować pomiędzy sielankowymi obrazami, a zwrotami pełnymi akcji wprawia w zdumienie i podziw.
Nie inaczej jest w tomie 3. Blask i zmierzch wita nas wydawałoby się przesądzonym losem i gwałtownymi decyzjami Anny i Michała, którzy znów się od siebie oddalają. Wiele skrywanych sekretów wychodzi w końcu na jaw. Jak to wpłynie na małżeństwo naszych bohaterów? Czy uda im się pokonać wszelkie przeszkody stojące na drodze do ich szczęścia? Anna zdecydowanie przeszła niesamowitą metamorfozę od naiwnego podlotka z pierwszego tomu, do zdecydowanej i bardzo zdeterminowanej kobiety, z którą pozostawia nas autorka w ostatnim tomie. To już nie pyskata młoda dama, która szokuje towarzystwo, ale lojalna i stanowcza małżonka pułkownika. A sam pułkownik? Dzięki poznaniu historii tego stanowczego mężczyzny, mogliśmy poznać jego drugie oblicze, które nabrało nowego smaku wraz z miłością do Anny. Miłością, która dała mu siłę, by zmierzyć się z mroczną przeszłością czającą się w ciemnościach. A to zakończenie, po cliffhangerach jakie zafundowała mi autorka w poprzednich tomach, nie wiedziałam czego się spodziewać. Bałam się, że znowu porzuci historię w takim momencie, że aż strach. A tutaj zaskoczenie, historia się zamknęła i pozostawiła spokój w sercu i myślach. Z przyjemnością wracam myślami do tej historii i mam nadzieję, że Was też zachwyci ta seria tak jak mnie.
Z dumą mogę powiedzieć, że lekkie pióro autorki sprawiło, że ponownie nie mogłam się oderwać od stron powieści, którą stworzyła. Debiutancka Trylogia lwowska postawiła autorce poprzeczkę bardzo wysoko i z niecierpliwością czekam na kolejne jej powieści . Mam nadzieję, że będzie nadal łączyła historię z instrygującą akcją, bo wychodzi jej to wyśmienicie. Na pewno nie jest to seria, którą można czytać od dowolnego tomu i zazdroszczę tym wszystkich, którzy będą mogli ją poznać w całości, bez wielu miesięcy oczekiwania na kolejne tomy. Sama z chęcią do niej wrócę.
Mówią, że jaki Sylwester taki cały rok, mam zatem nadzieję, że tą sylwestrową recenzją uda mi się przełamać złą passę blokady w pisaniu recenzji i w Nowym Roku będę mogła polecić Wam zdecydowanie więcej ciekawych tytułów.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Lira
Moja ocena: 8/10 👍👍👍👍👍👍👍👍🤜🤜