W związku z końcem roku, w przedszkolach rozpoczął się, jak co roku, sezon na przedstawienia i imprezy przedszkolaków. O ile na przedstawienia i występy chadzam z ogromną przyjemnością, o tyle imprezy dziecięce delikatnie powiedziawszy mnie nie powalają.

Przedszkola, a przynajmniej w naszym tak jest, mają niestety dość nieciekawy zwyczaj informowania o wszelkich wydarzeniach z 1-2dniowym wyprzedzeniem! Poważnie! Nie wiem kto tym zarządza, bo jak widać zmiana dyrekcji w tym akurat względzie niczego nie zmieniła (O ja naiwna! Liczyłam że wraz ze zmianą dyrekcji cokolwiek się zmieni). Ja mam to szczęście, że obecnie jestem w domu z młodszym i w zasadzie mogę uczestniczyć niemal zawsze. Niemal bo już nam się raz zdarzyło, że grupa mojego syna, najstarsza, miała przedstawienie jako pierwsza o 14… I niestety nie dotarliśmy z Erykiem, bo mieliśmy wizytę u lekarza…

Przejchodząc do sedna historii, jakimże miłym zaskoczeniem (względem powyższego standardu) były dla mnie rozmowy i dopytywania Filipa czy będę na przedstawieniu, które będzie w kolejnym tygodniu w Teatrze na scenie, ta scena to było chyba największe wrażenie. Wszystko sobie ustaliliśmy i zaplanowaliśmy. Po czym nastąpił zwrot akcji… Niezbyt sympatyczny zresztą. Otóż potwierdzając swoją obecność na przedstawieniu dowiedziałam się co następuje: “Ale to jest przedstawienie dla Urzędników i rodzice nie migą przyjść”. Nawet moje dopytywania pod tytułem, ale dziecku będzie przykro bo już ze mną ustalił żebym przyszła, nie pomogły i tak mój drogi pierworodny miał swój debiut na scenie Teatru, a ja nie mogłam nawet przyjść… Bo to dla Urzędników… Dodam, że przedstawienia dla rodziców są w minisalce do Rytmiki…

Ostatnie przedstawienie “dla rodziców” dzieci miały z okazji zakończenia swej edukacji przedszkolnej. Gdzie? Oczywiście w salce to rytmiki/gimnastyki. Wyszłam po 1,5h całkiem mokra bo w te ostatnie upały na dworzu, w salach przedszkolnych panuja tropiki. Na szczęście ten etap edukacji już za nami. Od września wkraczamy na ścieżkę edukacji szkolnej.