Jego babeczka to, po Jego bananie i Jej wisience, trzeci tom serii Owoce pożądania (Objects of Attraction) autorstwa Penelope Bloom. Nie miałam okazji jeszcze czytać tomi 1 i 2. Ciężko będzie zatem ocenić ten tom na tle serii, ale z pewnością jeśli tylko uda mi się nadrobić pozostałe tomy, dam Wam o tym znać.
Sięgając po Jego babeczkę po bardzo intensywnym wypadzie do Krakowa, miałam nadzieję na miłą i przyjemną lekturę, przy której będę mogła się odprężyć i zrelaksować. Pamiętam, że kiedy wyszedł tom 1 tej serii – Jego banan, opis na okładce mówiący o zakazie dotykania banana szefa brzmiał bardzo intrygująco. Jednak nie na tyle bym ją od ręki nabyła (teraz leci do mnie po Wielkiej Wymianie Książkowej, więc łatwo będzie nadrobić zaległości).
Wracając do Babeczki – naszą bohaterką jest Emily, która właśnie się dowiedziała, że już niedługo rozpoczyna studia w swojej wymarzonej akademii sztuki w Paryżu. Tymczasem musi jakoś do tego czasu przetrwać i dobrze by było, aby jej stan singielki pozostał bez zmian. Bo i jak wyjeżdżać na drugi koniec świata gdy się właśnie kogoś poznało? Na drodze do wymarzonej kariery (serio? z tego co wiem, samo ukończenie studiów jeszcze z nikogo nie zrobiło wielkiego artysty) staje wielki przystojniak, który okazuje się być jej szkolną miłością, która zniszczyła jej dzieło sztuki własną babeczką… A teraz oferuje jej pracę nad Halloweenowym projektem dla sieci cukierni – czy wspólna praca pomoże im czy przeszkodzi w gorącym romansie?
Jeżeli oczekujecie ambitnej lektury z drugim dnem, głębszą historią – typu: przecież samo trafienie na studia jeszcze nie jest równoznaczne z ich ukończeniem, a co dopiero z byciem super artystą, to możecie spokojnie ominąć ten tytuł. Te drobne nielogiczności jednak w zupełności nie przeszkadzają, jeśli przestaniemy się skupiać na tle, a zaczniemy na Emily i jej relacji z przystojniakiem Ryanem, która delikatnie mówiąc, dzięki zaangażowaniu osób trzecich w lepszy lub gorszy sposób, jest całkiem zabawna. Nieporadność i niezgrabność głównej bohaterki trochę mi przypominała Bridget Jones, która może do ambitnych lektur nie należy, ale któż odmówi jej uroku? Pikanterii całej historii dodaje nieprzebierająca w słowach Babcia, co tylko dodaje uroku całej historii. Jeśli więc lubicie takie przyjemne, typowo babskie czytadła, do przeczytania przy kubku gorącej wieczornej herbatki to zdecydowanie spodoba Wam się ten tytuł – ja polecam! Zresztą sami zobaczcie:
Gdyby Jackson Pollock miał dziecko z Picassem i to dziecko uzależniłoby się od kokainy i gdyby malowało na głodzie, trzęsącymi się rękami, i tak jego dzieło byłoby lepsze niż praca Ryana.
Za możliwość przeczytania tej całkiem przyjemnej lektury dziękuję
 
Moja ocena: 7/10 👍👍👍👍👍👍👍🤜🤜🤜