Z literaturą Krzysztofa Bochusa miałam okazję poznać się zupełnym przypadkiem dzięki Justynie (@zaciesz) w ubiegłym roku. O tych początkach pisałam Wam już w recenzji Listy Lucyfera. Od tego czasu, a minął już prawie rok, mogłam przeczytać Miasto duchów (seria o radcy kryminalnym Christianie Abellu), a teraz miałam przyjemność ponownie zanurzyć się w kolejnej historii przygód Adama Berga w Boskim znaku. To ten typ powieści i autora, który nigdy nie rozczarowuje.
Na przełomie marca i kwietnia, kiedy zaczęła się kwarantanna i mój czas zaczął się magicznie skracać za sprawą pracy zdalnej, szkoły zdalnej i zdalnego przedszkola (sic!), zaczęłam mieć problem z czytaniem czegokolwiek. Na całe szczęście w tym czasie dotarły do mnie dwa bardzo wyczekiwane tytuły – Boski znak oraz Kurier z Teheranu (o którym opowiem Wam już w niedzielę 😈, a tymczasem zapoznajcie się z Kurierem z Toledo). Zagadka historyczna z nutą sensacji i sporą dawką historii. Powiem Wam, że wcale się nie dziwię, że Pan Krzysztof na początku książek pisze, że książka jest fikcją literacką. Bowiem fikcja ta jest tak zgrabnie spleciona z realnymi faktami, że aż trudno uwierzyć, że tak być nie mogło.
Adam Berg powraca w bardzo dobrym stylu, tym razem zamiast śledztwa typowo kryminalnego i poszukiwania tajemniczego mordercy (patrz Lista Lucyfera), zajmuje się śledztwem dziennikarskim we współpracy z bardzo wpływowymi osobistościami. Oczywiście śledztwo, tak jak poprzednim razem, ma na celu odnalezienie ukrytych (zaginionych) w czasie II Wojny Światowej skarbów z Zamku Czocha. Tereny na których położony jest zamek przed wojną należały do Niemców. W obawie przed nadchodzącą armią rosyjską ze wschodu, ostatni właściciel ukrył skarby, wśród których znalazły się arcydzieła mistrza Fabergé – słynne jaja oraz zastawa Kocha. Muszę Wam powiedzieć, że czytając o samym zamku nabrałam ogromnej ochoty by go odwiedzić. Do czego zachęca rejon w którym leży Zamek – okolice Legnicy w województwie dolnośląskim 😍
Mam nadzieję, że uda mi się spełnić to marzenie, gdy wszystko wróci do normy. Wracając do Adama, który poszukuje śladów, znaków najpierw w Niemczech, a później również na Sycylii, zataczając coraz szersze kręgi. Jednocześnie ponownie zderza się z czarnymi charakterami z pierwszej części. Jeśli obawiacie się, że aby przeczytać Boski znak musicie się zaznajomić z Listą Lucyfera, nie martwcie się. Pan Krzysztof pisze w taki sposób, byśmy dalej śledzili losy bohatera, jednak bez zbędnego zdradzania co było kiedyś, owszem pewne sytuacje, luki z Listy zostaną wyjaśnione, jednak wyłącznie w stopniu, którego wymaga dany wątek. Nic ponadto. Bardzo sobie to cenię, bo w ten sposób miałam szansę poznać inna serię Pana Krzysztofa (o Christianie Abellu), zaczynając od tomu 4! Ale nie zbaczajmy z tematu. Wracając do Adama i zagadek, bardzo mi się podobało wplecenie fragmentów z historii ukrywania skarbów. Zakończenie też nie rozczarowuje ani trochę. Jedyne czego mi trochę tu zabrakło to rozwinięcia wątku Adama z pewną damą, no ale cóż, miał być thriller z zagadką, a nie romans więc nie marudźmy.
Jeśli jeszcze Was nie zachęciłam to chyba znaczy, że to nie Wasz gatunek, bo dla mnie to ten typ dla którego warto zarwać nockę. Do usłyszenia Adamie Bergu!
Za możliwość przeczytania dziękuję – Wyd. Skarpa Warszawska
Moja ocena: 9/10 👍👍👍👍👍👍👍👍👍🤜