Była sobie rzeka to tytuł wyjątkowy pod wieloma względami. Zacznę trochę nietypowo, bo to co zachwyca w tej książce na pierwszy rzut oka to dopracowane w każdym calu wydanie. Błękitna twarda oprawa ozdobiona pięknymi liśćmi wykonanymi w technice hotstampingu, obwoluta w kilku odcieniach niebieskiego z powtórzonym motywem złoconych liści tym razem wykonanych poprzez nałożenie folii lub lakieru miejscowego, do tego tasiemka do zakładania miejsca, w którym właśnie jesteśmy z lekturą. Jednym słowem majstersztyk!

To wydanie przypomina mi trochę wydaną 2 lata temu Kirke Madleine Miller czy ubiegłoroczne Siedem śmierci Evelyn Hardcastle, które nadal czekają na swoją kolejkę na półce. I muszę Wam powiedzieć, że takie wydania podwajają przyjemność z czytania, a w zasadzie delektowania się lekturą, bo mając takie wydanie w ręku mam ochotę czytać taką książkę jak najdłużej.

Była sobie rzeka, AlbatrosPoczątkowo odrobinę mi się dłużyła długimi opisami, wprowadzającymi do właściwej historii. A właściwa historia opowiada o trzech dziewczynkach, które zniknęły, wróciła tylko jedna z nich. Pewnej mroźnej nocy w drzwiach gospody nad Tamizą staje mężczyzna z martwą dziewczynką w ramionach. Dziewczynką, która godzinę później zaczyna znów oddychać. Kim jest tajemnicza dziewczynka, która ożyła? Z czasem w historii pojawiają się trzy lokalne rodziny, które widzą w dziecku widzą córeczkę, wnuczkę i młodszą siostrzyczkę.

Powieść Diane Setterfield tka historię o dziewczynce, gospodzie i rodzinach tęskniących za utraconym dzieckiem, którą to tęsknotę utula tajemnicza dziewczynka. Jeżeli oczekujecie fabularnych atrakcji, szybkich zwrotów – nie tędy droga. To opowieść pełna zagadek, pełna lokalnego folkloru znad Tamizy, z odrobiną romantyzmu i gotyku Anglii z końca XIX wieku. Odnajdziemy w niej odrobinę magii miejsca, magii przyrody, czyli rzeki i lokalnych wierzeń zestawionych ze zdroworozsądkową nauką.

Druga część książki zaczyna odpowiadać na wiele pytań, której pojawiły się na początku lub zakiełkowały w naszych głowach. Zatem jeśli tajemniczy klimat dziewiętnastowiecznej Anglii w stylu sióstr Brönte to coś co lubicie myślę, że warto sięgnąć po ten tytuł. Będzie miłą odmianą od współczesnych, pędzących przed siebie powieści, którym spieszno by dobiec jak najszybciej do mety. Była sobie rzeka to powieść, którą czytamy i trawiny. Myślę, że będę do niej jeszcze wracać

Za możliwość przeczytania dziękuję – Wydawnictwu Albatros

Moja ocena: 7/10 👍👍👍👍👍👍👍🤜🤜🤜