Dziwny traf czy zrządzenie losu? 2 książki medyczne w przeciągu ostatnich 2 tygodni to chyba jednak sporo. Nigdy nie należałam do fanek tego właśnie gatunku książek, chociaż seriale medyczne typu Grey’s Anatomy oglądam z uporem maniaka. Recenzję pierwszego tytułu medycznego, który trafił do moich rąk dzięki Antella_k możecie przeczytać TUTAJ.
Druga pozycja jest zasadniczo różna od pierwszej i pomimo tego, że zdecydowanie łagodniejsza w odbiorze, samo czytanie trwało dłużej. Przypadek? Nie sądzę. No cóż, a jednak tak właśnie się wydarzyło. Być może przyczyną była również kwestia tego, ze pierwszy tytuł, ko którym już wam pisałam traktował o polskiej służbie zdrowia, natomiast tytuł Adama Kay o wiele mówiącym tytule “Będzie bolało” traktuje o brytyjskiej służbie zdrowia. Adama poznajemy w chwili kiedy kończy studia medyczne i staje się pracownikiem medycznym, czyli mówiąc kolokwialnie lekarzem stażystą. Szczerze powiedziawszy, zanim zaczęłam oglądać seriale medyczne nie zdawałam sobie sprawy z tak szczegółowego i długiego procesu stawania się lekarzem. Owszem wiedziałam, że lekarz kończą dłuższe niż pozostali śmiertelnicy studia – 6 letnie, jednak nie miałam świadomości, że od ukończenia studiów do stania się pełnoprawnym lekarzem jeszcze długa droga. Jakąż daje nam to pewność i spokój ducha, że zajmujący się nami lekarz ma wiedzę i umiejętności do swej dziedziny? Cóż, teorię chłonął przez wiele lat, czas więc aby przełożyć tę teorię w praktykę, a gdzież lepiej mógłby to zrobić niż w szpitalu lecząc pacjentów pod okiem bardziej doświadczonych?
Chyba dość mocno odbiegłam od tematu, czyli recenzji książki Będzie bolało. Mnie zdecydowanie nie bolało. Czytało się ten tytuł miło i przyjemnie, pomimo licznych utyskiwań autora. Nie miałam tez wrażenia że uwagi i problemy o których pisze są rzeczywiście tak poważne jak pisze o tym autor. Być może z Brytyjskiego punktu widzenia tak jest, z naszego polskiego chyba nie do końca, ale z drugiej strony jak pokazała Agonia, my też mamy na co narzekać w materii służby zdrowia.
Po tylu latach nauki, treningu by zostać najlepszym w swojej branży, by coś osiągnąć w końcu nasz bohater postanawia…. zrezygnować z wykonywania zawodu by stać się komikiem… Doprawdy? To wydało mi się lekką kpiną, przynajmniej w momencie kiedy sięgałam po książkę.
Profesja ginekologa-położnika nie jest łatwa, zwłaszcza w warunkach szpitalnych, to zdecydowanie nie to samo z czym się spotykamy siedząc w przychodni przed rutynową wizytą. I o tym właśnie opowiada nam Adam Kay, o pracy ginekologa w szpitalu, opierającej się zarówno na rutynowych cesarkach (które jeśli dobrze pamiętam stanowią 80% porodów w Wielkiej Brytanii), jak i trudniejszych przypadkach. Każdy rozdział został nazwany zgodnie z nazwą etapu stażu, który właśnie przechodzi autor i jest opatrzony słowem wstępu, gdzie dany etap odbywał i co się w owym czasie działo w jego życiu prywatnym. Lektura ciekawa, choć momentami nużąca, przy powtarzających się przypadkach. Ale dzięki temu autorowi udało się przedstawić blaski i cienie. Ścieżkę kariery od powołania i wiary w powierzoną misję po kres i zakończenie kariery. Nie będę Wam pisać więcej bo obawiam się, że w końcu zdradzę Wam zakończenie, które jest bardzo interesujące i dla którego warto sięgnąć po tą książkę.
Moja ocena: 6/10 👍👍👍👍👍👍🤜🤜🤜🤜