Mamy kwiecień… zupełnie inny niż w poprzednich latach. Od iluś tygodni, już sama nawet nie ogarniam ilu, siedzę z dziećmi w domu i zastanawiam się czasem dlaczego tyle osób myśli, że będąc z dziećmi masz mnóstwo czasu? Ja mam tego czasu zdecydowanie mniej…
Nawet na czytanie czy pisanie recenzji (których pisanie notabene kuleje mi już od stycznia sic!). Jak mogę mieć więcej czasu jeśli: nadal pracuje w pełnym wymiarze (przynajmniej próbuję), do tego doszedł codzienny pełen catering posiłków dla 3/4 osób do zrobienia i wysłuchania czego kto nie chce…🤦🏼♀️ edukacja szkolna na poziomie klasy 4, bo nauczyciele nie prowadzą lekcji tylko wrzucają materiały na platformę Google Classroom i róbta se co chceta… (z niemieckiego i wfu wymiękłam przy haśle prowadzenie piłki obunożnie sic!). Edukację przedszkolną na której mamy lekcje online z ukochanymi ciociami i nie ma opcji żeby nie włączyć… No to gdzie ten czas dla mnie, który miałam pomiędzy odstawieniem dzieci, a pracą? Jakiś magicznie się skurczył. To jak już jesteśmy przy magii, może chcielibyście przeczytać coś lekkiego? Oto moja propozycja jeśli rzeczywistość Was przerasta:
Magia cierni – kilka słów ode mnie
Debiutancka powieść Margaret Rogerson przenosi nas do świata, gdzie magia, czarownicy i gadające magiczne grymuary są na porządku dziennym. Główna bohaterka, Elisabeth, to sierota wychowana w jednej z Wielkich Bibliotek i jako porządna przyszła bibliotekarka (Tfu, strażniczka grymuarów), doskonale wie, że czarownicy są źli do szpiku kości i nie należy im ufać. Czasem jednak wystarczy się wpędzić w wystarczająco duże kłopoty aby rozważyć inne opcje. Zwłaszcza kiedy na horyzoncie pojawia się charyzmatyczny czarownik Nathaniel, z tajemniczym sługą Silasem u boku.
Od pierwszych stron historia bardzo wciąga, a nasza bohaterka wydaje się momentami uroczo naiwna, dzięki czemu stanowią z Nathanielem wyśmienity duet. Za to wisienką na torcie jest cichy Silas, który nie do końca jest tym kim się wydaje. Tajemnicze połączenie i porozumienie pomiędzy Elisabeth, a Bibliotekami, daje naszej bohaterce sporą przewagę nawet w najbardziej nie sprzyjających momentach. Zaś wątek z Nathanielem wprowadza nutkę romansu, ach ten jego zawadiacki grymas. No i oczywiście książki! Tajemnicze grymuary, który powstały dzięki użyciu czarnej magii i są potwornie niebezpieczne, a jednak przy naszej bohaterce stają się przymilnymi koteczkami. Książkę czyta się bardzo szybko i na pewno sprawi ogromną przyjemność każdemu maniakowi książkowemu!
Nie chcę się zbytnio czepiać, bo to debiut, ale pomijając co można by poprawić zakończenie aż się prosi o kontynuację!
Jak myślicie? Czytaliście już Magię cierni? To coś w Waszym klimacie czy zdecydowanie nie?
A może chcielibyście ją przeczytać? Organizuję w tej chwili Booktour z tym tytułem i gorąco zapraszam do zgłaszania się – pod wpisem lub na moim profilu na Instagramie.
Za możliwość przeczytania dziękuję – Wyd. NieZwykłe
Moja ocena: 7/10 👍👍👍👍👍👍👍🤜🤜🤜