Trzeci tom serii Czarny mag, autorstwa Rachel E. Carter zaczynałam dwukrotnie. Pewnie się zastanawiacie nie tylko czemu, ale również jak to możliwe skoro Kandydatka ma swoją polską premierę dzisiaj?
Pierwszy rok oraz Adeptkę wciągnęłam jak to się mówi jednym chapsnięciem. Historia zainteresowała mnie na tyle, że kończąc jeszcze na wiosnę drugi tom historii uznałam, że nie wytrzymam tego oczekiwania na wydanie trzeciego tomu. Skoro tak postanowiłam, zaczęłam szukać na zagranicznych portalach ebooków aby zaspokoić swoją ciekawość. I wszystko byłoby okey, gdyby nie fakt, że tom 3 mnie tak nużył, że nie mogłam przez niego przebrnąć. I wcale nie chodzi tu o to, że książka została napisana niełatwym językiem. Jest napisana bardzo prostym językiem, świetnym dla młodzieży do której jest kierowana. Mam wrażenie, że to czego mi zabrakło to pewnych subtelnych detali, których nie widać, a które pojawiły się podczas tłumaczenia. I tym samym jest to najlepszy dowód na to, że czasem tłumaczenie ma spory wpływ na odbiór danego tytułu.
Wracając jednak do fabuły. Początek rzeczywiście nie był jakiś fascynujący, dopiero pozostałe 2/3 książki się rozkręcają i pojawia się ciekawa akcja. Mnie niektóre zwroty mocno zaskoczyły. Ryiah zresztą też, wiele razy miałam ochotę pacnąć ją w głowę za jej głupotę lub zaślepienie i powiedzieć jej „Rzuć ten cały pałac w troki. To nie jest warte takiego poświęcenia”. Były też takie momenty, w których gorąco jej współczułam. Ale najbardziej zaskoczyła mnie końcowa scena… tak wiem, totalnie do przewidzenia, ale jednak. Kończę ten tom przygód Ryiah odrobinę zawiedziona początkiem, spotulnieniem bohaterki, nadal zafascynowana historią i tym co będzie dalej. I tym razem nie będę się już spieszyła z oryginalną wersją. Poczekam na cudowne tłumaczenie, które sprawiło, że ta historia mnie tak wciągnęła.
Za cudowny, personalizowany egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Uroboros
Moja ocena: 9/10 👍👍👍👍👍👍👍👍👍🤜